Bezpieczne kontrole budowlane

14.09.2011

Jak informujemy na stronie 11,  rozpoczyna się debata  nad zmianami w Prawie budowlanym. Poniższy tekst jest głosem w tej dyskusji, a dotyczy kluczowej dla budownictwa kwestii – bezpieczeństwa.

Jestem inżynierem z ponad 40-letnią praktyką w bezpośrednim wykonawstwie i bezpieczeństwo budynku rozumiem jako składową stanu technicznego jego elementów. Nie przekonują mnie obowiązujące zapisy Prawa budowlanego regulujące kwestie kontroli, moim zdaniem nie gwarantują one faktycznej kontroli, która przecież  zapobiec ma awariom i katastrofom budowlanym.

Ustawa – Prawo budowlane (art. 62) nakazuje, aby obiekty budowlane w czasie ich użytkowania były poddawane przez właściciela (lub zarządcę) kontroli okresowej. Taka kontrola polega na sprawdzeniu stanu technicznego elementów narażonych na szkodliwe wpływy atmosferyczne i niszczące działania czynników występujących podczas użytkowania obiektów.

Jak się domyślam, intencją ustawodawcy było, aby w miarę wcześnie dostrzec różnego rodzaju możliwe uszkodzenia konstrukcji i innych elementów budynku. Przecież stwierdzenie, że na budynku malowanie elewacji jest złuszczone, a obróbki blacharskie są skorodowane – jest sprawą właściciela budynku i estetyki obiektu i do takiego stwierdzenia nie potrzeba zatrudniać płatnych fachowców. Chodzi raczej o poważniejszą sprawę, a mianowicie o to, aby na podstawie doświadczenia osób dokonujących takich kontroli zapobiegać awariom.

Nie rozwijam tutaj ani zakresu tych obowiązkowych kontroli, ani wyłączeń obiektów z ich przeprowadzania, gdyż chcę zwrócić uwagę na pewną ogólną problematykę takich praktyk.

Dawniej, przy tradycyjnych metodach budowania, budynek „rozmawiał” z budowniczym, mówił mu, co go „bolało”, wręcz te bolące miejsca pokazywał i „lekarz” Bob-budowniczy mógł odpowiednio wcześniej zdefiniować „chorobę” budynku i zaaplikować „leczenie”.

 

Gdy oglądam ściany starej kamienicy, chcę zauważyć pęknięcia, analizuję ich miejsce i głębokość, ich linię ułożenia i powtarzalność, analizuję potencjalną przyczynę tego zjawiska i w konsekwencji oceniam bezpieczeństwo całej konstrukcji.

Gdy oglądam stare balkony i widzę pęknięcia lub ubytki płyty, zastanawiam się, czy ich zbrojenie lub stalowe wsporniki nadal gwarantują ich bezpieczne użytkowanie.

Gdy oglądam cokoły i widzę pęknięcia, to zastanawiam się, czy ich przyczyną jest np. osiadanie fundamentów.

Natomiast gdy chodzę po dachu i widzę pęknięcia papy albo dziury w obróbkach, to zastanawiam się, czy krokwie już nie zgniły. 

Na starych budynkach fabrycznych, magazynowych czy mieszkalnych mam (można tak powiedzieć) stosunkowo komfortową sytuację. Rysa na tynku ściany, pęknięcie na kominie, ubytek cegły na gzymsie mówią mi o rzeczywistym stanie technicznym tego budynku. Zmurszałe drewniane okna z pojedynczym oszkleniem można wymienić na nowe okna z PVC, a stare pokrycie papy asfaltowej można wymienić na termozgrzewalną. To nie jest problem, abym to zalecił w protokole.

Ale nadeszło nowe (jak powiedział Pawlak do Kargula).

Co mam napisać dzisiaj w protokole, gdy starą kamienicę właśnie ocieplono, a poprzedni właściciel (często jest to biedna państwowa administracja budynków) nie miał kasy na remonty i budynek nie ma przeglądów?

Skąd mam wiedzieć, czy czasem nie zakryto styropianem przewodów kominowych, które dawno, dawno temu powinny być przemurowane?

Skąd mam wiedzieć, czy pod nową papą termozgrzewalną nie ma zgniłego odeskowania dachu lub zmurszałych krokwi?

Skąd mam wiedzieć, czy może otynkowano płyty balkonowe, których stalowe wsporniki straciły swój przekrój nośny? Ich stanu technicznego nie zobaczę pod pięknymi płytkami gresowymi ułożonymi przez nowego właściciela tego lokalu.

A czy ktoś próbował tak naprawdę sprawdzić stan techniczny pokrycia dachu z… blachodachówki? Chciałem sprawdzić taki dach, chciałem sprawdzić kominy i orynnowanie – więc wszedłem na dach i… pozaginałem blachę. Zarządca chciał mnie potem obciążyć kosztami remontu dachu.

A co można powiedzieć o elementach kratownicy (stropowej czy dachowej), o jej spawach, poluzowanych nakrętkach śrub czy wręcz odkształceniach zastrzałów, jeśli na takiej kratownicy podwieszony jest strop gipsowo-kartonowy?

Co można dzisiaj skontrolować pod tynkiem strukturalnym na siatce, pod styropianem? Przecież nawet odpadającego gzymsu nie zobaczę!

Chyba że już na chodniku (i oby nikogo w głowę nie uderzył).

 

Awarie budowlane zaczynają się od małych odkształceń, od małych wad w elementach – a czy nasze kontrole nie są czasami wadliwe z zasady?

 

inż. Janusz Galewski

www.facebook.com

www.piib.org.pl

www.kreatorbudownictwaroku.pl

www.izbudujemy.pl

Kanał na YouTube

Profil linked.in