Kompleks Hammurabiego

09.09.2013

Minął rok od powołania Komisji Kodyfikacyjnej Prawa budowlanego.

Po roku pracy jedenastu prawników, czterech inżynierów i dwóch ekonomistów ogłosiło, co dotąd zrobiło – tezy mianowicie. Na stu stronach zmieścili pół świata. Na jednym końcu ogłosili, dajmy na to, że „niedopuszczalne jest projektowanie zagospodarowania przestrzeni w oderwaniu od skutków ekonomicznych, jakie działanie to wywoła”, na drugim, że „odległość od granicy z sąsiednią działką budowlaną nie może być mniejsza niż 1,5 m od okapu, gzymsu, balkonu lub daszku nad wejściem”, czyli prawie jak obecnie, chociaż ciut bliżej – natomiast po środku proponuje komisja, aby inspektora nadzoru inwestorskiego przemianować na inspektora nadzoru technicznego. Innymi słowy: pokrojono dwie ustawy – o planowaniu przestrzennym i Prawo budowlane, doklejono z rozporządzenia w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie, uregulowania dotyczące usytuowania, a wyrzucono sprawy związane z uprawnieniami budowlanymi i odpowiedzialnością zawodową, wszystko to potasowano i całość nazwano Kodeksem Urbanistyczno-Budowlanym. Chciałoby się tę komisję nazwać introligatorską, a nie kodyfikacyjną, chociaż introligatorzy nie zaczynają swoich dzieł od preambuły, a kodyfikatorzy zaczynają, bo to ich zbliża do Hammurabiego. Ta propozycja to pozór legislacji. Prawo jest dla jego użytkowników, a nie dla twórców. W przypadku Prawa budowlanego użytkownikami są: inwestor, osoby wykonujące samodzielne funkcje oraz organy administracji państwowej. Nie pomoże w czytaniu i stosowaniu prawa łączenie kilku praw.Pomysł kodeksu ma w głównym wymiarze znaczenie prestiżowe dla członków komisji kodyfikacyjnej.

Oczywiście że na długiej liście proponowanych uregulowań zabłąkać się mogą i mądre pomysły – tak jest i w tych tezach, ale dominują tu jednak propozycje dziwne. Ograniczę się tylko do obszaru dotąd regulowanego ustawą – Prawo budowlane.

 

Fot. © Lucian Milasan – Fotolia.com

 

O dziwnej propozycji przechrzczenia inspektora nadzoru inwestorskiego w inspektora nadzoru technicznego już wspomniałem, ale oni idą dalej! Chcą wprowadzić nową funkcję: sprawdzającego projekt. Nową, bo poza tym co obecnie mamy w art. 20 – sprawdzający byłby centralnie rejestrowany, miałby odrębne uprawnienia, i to na czas określony. A więc nowe biurka w centrali, komisje, rejestry, opłaty…

 

W tezach komisji kodyfikacyjnej są pomysły co do organów nadzoru. A więc nie powiatowy inspektor jako pierwsza instancja, ale okręgowy, „odzespolenie” organów i – to jest najlepsze – zrobienie z nich służb mundurowych „bez uprawnienia do stosowania technik operacyjnych ani używania środków przymusu”. No szkoda, że bez. Zamianę powiatowych inspektorów na okręgowych część członków komisji już od lat zgłasza.Ma to w perspektywie zmniejszyć liczbę pierwszych instancji, a więc aby dokładniej wykonywać funkcje kontrolne, należy się od przedmiotu kontroli oddalić. Jak przy malowaniu pejzaży.

Kodyfikatorzy proponują wprowadzić nowy termin – zgoda budowlana. Ten termin nic nie zmienia, ale ładnie brzmi. Nie liczą się twórcy prawa z kosztami uczenia się i mieszania w orzecznictwie. Choć w tym bloku jest jedna bardzo dobra propozycja. Chodzi o zmianę formuły na określenie obiektów wymagających pozwolenia na budowę. Zamiast dotychczasowej: „Pozwolenia na budowę nie wymaga…”, formuła: „Pozwolenia na budowę wymaga…” z listą obiektów opisanych konkretnie lub parametrami technicznymi – wysokość, kubatura. To daje znaczące zmniejszenie obiektów, na które będzie wymagane pozwolenie na budowę. Ale i tu wkrada się doskwierająca powierzchowność. W wyliczaniu obiektów, na których budowę wystarczy zgłoszenie, pojawiają się określenia: „prosta konstrukcja”, „nieznaczne oddziaływanie na otoczenie”, „o większych parametrach niż w przypadku braku zgody budowlanej”. Większe, nieznaczne… Jakie!

 

Ciekawostką jest wycięcie z definicji katastrofy budowlanej słowa „niezamierzone”, co pozwoli samowolną rozbiórkę zaliczyć do katastrof. Któremu urzędnikowi ma to uprościć pracę?

 

Komisja Kodyfikacyjna Prawa budowlanego nie wzięła się natomiast za złogi prawne jak plan BiOZ, który się robi metodą kopiuj – wkleji który służy do tego, aby leżał na półce na wypadek kontroli PIP. Nie dotykają karykaturalnej w obecnej formie charakterystyki energetycznej. Nie biorą się za sprzątanie przeregulowań i nie dostrzegają przebiurokratyzowania organów. A wystarczy wycieczka do dowolnego inspektoratu powiatowego i podjęcie się poszukiwania pracowników za tymi stosami makulatury. Albo te udawane kontrole obowiązkowe w systemie deweloperskim, gdzie kończenie budowy na stanie półsurowym – tylko tynki i wylewki, bez drzwi i urządzeń sanitarnych – jest powszechne.

 

Dali pod dyskusję te tezy na wakacje. Koledzy inżynierowie, damy radę to przedyskutować, nim przejdzie to do następnego etapu procesu legislacyjnego? To nasz warsztat pracy.

 

mgr inż. Jarosław Kroplewski

szef komisji legislacyjnej przy Pomorskiej OIIB,

wykładowca prawa budowlanego na Politechnice Gdańskiej

www.facebook.com

www.piib.org.pl

www.kreatorbudownictwaroku.pl

www.izbudujemy.pl

Kanał na YouTube

Profil linked.in