JEMS Architekci Sp. z o.o. – Marcin Sadowski, architekt partner

07.09.2012

W 1992 r. ukończył Wydział Architektury Politechniki Warszawskiej. Pracę w firmie JEMS Architekci podjął w 1993 r., a w 1996 r. został w niej partnerem. Laureat honorowej nagrody SARP w 2002 r. Od 2008 r. dodatkowo zajmuje się pracą dydaktyczną na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej.

Pracownia JEMS Architekci jest laureatem wielu ważnych konkursów architektonicznych dotyczących najbardziej znanych obiektów i zespołów zabudowy. Projekty, które w niej powstały, były wielokrotnie nagradzane – przez SARP, Polski Związek Inżynierów i Techników Budownictwa, Ministra Infrastruktury czy Prezydenta m.st. Warszawy.

 

 

– Niebawem możemy się spodziewać wejścia w życie nowego prawa budowlanego. Co Pan sądzi o proponowanych w nim zmianach?

– Sądzę, że każdy, kto dzisiaj tworzy prawo budowlane, powinien najpierw obowiązkowo przeczytać ustawę z 1928 r. Ten dokument ma tylko 40 stron. I to wystarczyło, aby uregulować kwestie warunków technicznych, zagospodarowania przestrzennego, dróg publicznych i postępowania administracyjnego w sprawach budowlanych. Oczywiście, teraz wszystko jest bardziej złożone ze względu na tzw. postęp, liczbę i skalę budowanych obiektów. Warto jednak zwrócić uwagę, że w tamtej ustawie była zawarta jakaś intencja. Są w niej istotne zapisy, dotyczące ładu architektonicznego, które dziś utraciliśmy.

Tak naprawdę nie wiem, w jakim celu nowelizuje się obecnie prawo budowlane. Według mnie tylko po to, aby pozornie ułatwić procesy inwestycyjne, a nie, aby zadbać o ład przestrzenny, architekturę i zabudowę. W obowiązującej ustawie nie znajdziemy słowa „architektura” i innych zapisów dotyczących jakości przestrzeni, w której żyjemy. Usuwa się zapisy intencyjne i uznaniowe jako niemerytoryczne, a w ich miejsce tworzy się gąszcz przepisów, które też trzeba interpretować, bo przecież żadna regulacja nie jest w stanie opisać złożoności realiów, w których żyjemy, a których częścią jest zagospodarowanie przestrzenne.

Planowane zniesienie pozwoleń na budowę to, niestety, w całości przerzucenie na barki architektów i inwestorów odpowiedzialności za ład przestrzenny i uczynienie z niego prywatnego interesu. Poza tym zastanawiam się, czy ktoś z grona opracowujących nowe prawo budowlane składał wniosek o pozwolenie na budowę. Jeśli tak, to powinien wiedzieć, że samo uzyskanie decyzji w tej sprawie nie jest problemem w porównaniu ze zdobyciem różnych uzgodnień na etapie opracowywania projektu budowlanego. Właśnie te uzgodnienia są istnym torem przeszkód.

 

Budynek biurowy Mszczonowska, Warszawa

 

– A czy warunki zabudowy, które przecież nadal będą nakreślać ramy projektów, nie wystarczą do tego, aby zadbać o ład przestrzenny?

– Jest to jakiś zapis ograniczeń i dopuszczeń, podobnie jak miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. W rzeczywistości jednak wątpliwości często budzi zarówno jakość wydawanych decyzji o warunkach zabudowy, jak i samych planów.

Oczywiście, można wszystko oprzeć na miejscowych planach, jak jest to robione np. w krajach skandynawskich, tylko że tam plany bywają bardzo szczegółowe, opisują niekiedy nawet kolor okiennicy – taka jest kultura i wynikające z niej potrzeby społeczne. Dla nas nie jest to akceptowalne. Dzisiaj w Polsce ani miejscowy plan, ani warunki zabudowy nie regulują precyzyjnie przestrzeni, bo nie ma takiej społecznej potrzeby. Ale procedura uchwalania planów oraz – w szczególności – procedura wydawania pozwoleń są i powinny być polem do dyskusji zainteresowanych stron. I tę kwestię precyzyjnie reguluje KPA.

 

– Wspomniał Pan, że uzyskanie pozwolenia nie jest problemem. A co nim jest w rzeczywistości budowlanej?

– Na pozwolenie na budowę domu jednorodzinnego zwykle czeka się do trzech miesięcy. To w końcu niewiele wobec czasu potrzebnego na zrealizowanie inwestycji. Przyspieszymy ten proces o dwa-trzy tygodnie? Oczywiście, są przypadki, gdy wydanie pozwolenia trwa rok albo dłużej, ale wynika to np. z braku dostępu do drogi publicznej, prowadzenia negocjacji, braku stosownych uzgodnień albo z niekompetencji urzędu. Co ma do tego prawo budowlane?

Najbardziej dokuczliwa moim zdaniem jest papierologia oraz interpretowanie przepisów literalnie bez widzenia celu, w jakim dany przepis został stworzony, co w istocie jest niezgodne z przeznaczeniem społeczno-gospodarczym obowiązujących uregulowań. Przeszkadza mi brak zdrowego rozsądku. Przeszkadza np. to, że przy składaniu projektu mój podpis nic nie oznacza i że żąda się ode mnie poświadczonego notarialnie zaświadczenia o przynależności do izby. Ale na brak rozsądku nie ma legislacyjnego rozwiązania.

 

Budynek biurowy Mszczonowska, Warszawa

 

– Co zatem należy zrobić, aby poprawić sytuację?

– Należy doprowadzić do tego, aby ci, którzy są odpowiedzialni za prawo budowlane, zaprosili do swojego grona praktyków zawodowo związanych z branżą. Takich, którzy wiedzą, co to jest postępowanie administracyjne oraz jakie są specjalne uprawnienia organów I i II instancji i jak stosuje się je w praktyce. Jednak przede wszystkim nasi politycy, nasz rząd powinni mieć przekonanie, że zagospodarowanie kraju – ład przestrzenny – to materialny obraz państwa polskiego i jego umiejętności organizowania się. Sprawy dotyczące zagospodarowania przestrzennego, architektury powinny być obecne w mediach, świadomości społecznej, życiu społecznym. To jest warunek konieczny do tego, aby tworzone przepisy stały się zbiorem regulacji, a nie zlepkiem niezrozumiałych zakazów i nakazów. O zagospodarowaniu przestrzennym należy mówić w kontekście wymiernych kosztów, jakie ponosimy za dowolność działań w przestrzeni naszych miast i wsi. Plany, wynikające z nich zobowiązania finansowe gmin, dzielnic, ściągalność opłat planistycznych, polityka podatkowa, wywłaszczenia i roszczenia – wszystko to ma wpływ na stan polskiej przestrzeni. Problematyka jest obszerna, złożona i trudna, działania długofalowe i niepopularne, a efekty odległe i niespektakularne. Polityką „tu i teraz” możemy inwentaryzować dzisiejsze problemy wynikające z pojmowania wolności jako dowolności, możemy tworzyć legislacyjne łatki na doraźne potrzeby – choćby w formie specustaw. Planowanie to obszar polityki „tam i jutro”.

Ale są też przepisy szczególne, o których należy dyskutować dzisiaj, bo nie przystają do naszej rzeczywistości, np. nasłonecznienie w mieszkaniach w centrach miast w kontekście nowej zabudowy wysokościowej. Taka zabudowa rzuca cień na kilkaset metrów i dziś nie ma możliwości rzetelnego sprawdzenia jej oddziaływania. W jaki sposób architekt ma sprawdzić wpływ projektowanego obiektu na istniejące obiekty, jeśli nie stworzono rozwiązania służącego do pozyskiwania informacji o ich statusie? W szczegółach sprawy naprawdę bardzo się komplikują.

 

– W ostatnich latach nasze miasta gwałtownie się rozrastają. Ludzie wyprowadzają się na ich obrzeża. Wiele domów i osiedli mieszkaniowych powstaje w szczerym polu.

– Właśnie to rozprzestrzenianie się zabudowy, zlewanie się miast najbardziej niszczy nasz krajobraz. Od Krakowa do Zakopanego mamy obszar zabudowany, od Warszawy do Piaseczna… itd. Można tylko marzyć o tym, aby tak, jak w Wielkiej Brytanii, istniały w Polsce tzw.  green belty, czyli pasy niezabudowane między miastami. Służą one zagęszczaniu miast i zachowaniu terenów wiejskich. Najwyższy czas, aby i u nas zaczęło się coś dziać w tym kierunku. Budujemy rozproszoną zabudowę, do której prędzej czy później trzeba doprowadzić media, drogi, a to pod względem finansowym niesamowicie obciąża nasze samorządy. Potem mamy asfalt w szczerym polu i kilometry płotów. Można tworzyć zakazy, ale to jest zła polityka. Lepiej skorzystać z doświadczeń np. Bawarii, w której – upraszczając – dom można postawić wszędzie, jednak gdy stoi w polu, podatek za niego jest iks razy większy niż na terenie zabudowanym. Bez względu na niższą cenę działki, każdy więc się zastanawia, czy warto tam budować. Rozwiązania fiskalne są ważnym regulatorem przestrzeni. Niestety, u nas prawie nie są stosowane, a te, które mamy, są nieskuteczne.

 

Budynek mieszkalny Trio, Warszawa

 

– Wiele kontrowersji wywołuje również organizacja przetargów publicznych na duże inwestycje, a zwłaszcza kryterium najniższej ceny. Czy popularna ostatnio formuła „projektuj i buduj” jest Pana zdaniem korzystna dla inwestycji?

– Uważam, że zdecydowanie lepszą formą jest rozdzielenie projektowania i wykonawstwa, ale oczywiście zależy to też od charakteru inwestycji. Gdy chodzi o infrastrukturę, nadrzędne są parametry użytkowe, system „projektuj i buduj” może się więc sprawdzić. Natomiast, jeżeli ma powstać np. stadion – symbol danego miasta, konkurs jest bardzo potrzebny, bo niezwykle ważne winny być walory architektoniczne. Praktyka łączenia projektu i wykonawstwa jest zła w wypadku obiektów architektonicznych.

Niestety, zbyt często buduje się u nas w systemie „projektuj i buduj”, ponieważ zamawiający, ogłaszając przetarg, ma projekt i budowę w jednej cenie. Przy ogłaszaniu przetargu dołącza specyfikację istotnych warunków zamówienia, która opisuje nie-istotne szczegóły, np. że rury kanalizacyjne należy układać na określonej głębokości, a w toaletach ma być gres. Nie-istotne warunki zamówienia tworzą tylko pozory staranności. Dochodzi do tego ogromna presja kryterium ceny jako głównego parametru. Jakość projektu, choć bywa parametrem, w istocie nie jest przedmiotem rzetelnej oceny. Kryterium najniższej ceny w zamówieniach publicznych w budownictwie uważam za rozwiązanie patologiczne. I dlatego wszystkie publiczne obiekty realizowane obecnie przez naszą pracownię są wynikiem wygranych konkursów architektonicznych, w których cena dokumentacji była wstępnie oszacowana w warunkach i mogła być przez nas zaakceptowana.

 

 

Firma JEMS Architekci powstała w 1988 r., jednakże zespół architektoniczny kierowany przez partnerów JEMS działa nieprzerwanie od 1980 r., tworząc jedną z pierwszych prywatnych pracowni projektowych na rynku warszawskim.Firmą kierują wspólnicy: architekci – Olgierd Jagiełło, Maciej Miłobędzki, Jerzy Szczepanik-Dzikowski i Marcin Sadowski oraz Wojciech Zych – prezes zarządu odpowiadający za kwestie formalno-prawne i finanse. W 2003 r. skład zarządu uzupełnili architekci partnerzy: Paweł Majkusiak i Andrzej Sidorowicz, a w 2006 r. – Marek Moskal.

 

W ciągu kilkunastu lat swojej działalności firma JEMS z niewielkiego studio projektowego przeistoczyła się w zespół liczący blisko 60 osób. Partnerzy wraz z architektami prowadzącymi poszczególne tematy odpowiadają za całość procesu projektowego i budowę, koordynując i kierując pracami multidyscyplinarnego zespołu specjalistów. JEMS stale współpracuje z liczącymi się biurami projektowymi, projektantami i konsultantami wszystkich specjalności związanych z opracowywanymi projektami. Od połowy 2004 r. pracownia architektoniczna JEMS mieści się w zaprojektowanym przez siebie i wybudowanym na własne potrzeby budynku przy ul. Gagarina w Warszawie.

 

Siedziba Agory S.A., Warszawa

 

Nagrodzone projekty JEMS Architekci Sp. z o.o.:
 

  • budynek mieszkalny, ul. Hozjusza, Warszawa – nagroda główna w konkursie Życie w Architekturze 2000 r. za najlepszy budynek mieszkalny w latach 1989-1999
  • siedziba Agory S.A., Warszawa – nagroda Prezydenta m.st. Warszawy, 2002 r.; nagroda I stopnia Ministra Infrastruktury za najlepszy budynek zrealizowany w 2002 r.; nagroda główna w konkursie Życie w Architekturze 2004 r. za najlepszy budynek użyteczności publicznej w 2002/2003 r.
  • siedziba Kredyt Banku, Warszawa – II nagroda w konkursie Budowa Roku 2003 Polskiego Związku Inżynierów i Techników Budownictwa
  • budynek biurowy Topaz, Warszawa – nagroda III stopnia Ministra Infrastruktury, 2006 r.
  • Plac Europejski, Kijów – I nagroda w konkursie międzynarodowym, 2006 r.
  • rozbudowa Akademii Sztuk Pięknych, Warszawa – II nagroda w konkursie SARP, 2008 r.
  • Narodowe Centrum Sportu (Stadion Narodowy), Warszawa – I nagroda w konkursie inwestorskim, 2008 r.
  • Międzynarodowe Centrum Kongresowe, Katowice – I nagroda w konkursie SARP, 2008 r.
  • zespół mieszkaniowy Banacha, Warszawa – I nagroda w konkursie architektonicznym, 2009 r.
  • stadion miejski, Łódź – I nagroda w konkursie architektonicznym, 2009 r.
  • hotel 5* Renaissance by Marriott, Port Lotniczy im. Fryderyka Chopina, Warszawa – I nagroda w konkursie SARP, 2009 r.
  • Chopin Airport City, Warszawa – I nagroda w konkursie inwestorskim, 2010 r.

 

Budynek biurowy Topaz, Warszawa

 

Budynki biurowe Platinium, Warszawa
 

www.facebook.com

www.piib.org.pl

www.kreatorbudownictwaroku.pl

www.izbudujemy.pl

Kanał na YouTube

Profil linked.in